Dzisiaj mogłam się zabawić w Tarzana. Powód? Amelek mi uciekł i wlazła w pół 8 m drzewa. No i zejść nie mogła. Więc ja, w skarpetkach, wskoczyłam < tam nie ma gałęzi, musiałam wskoczyć na pień> na drzewo. Stałam na takim pieńku < 1,5m nad ziemią> i się przytrzymywałam małą gałęzią. Cud, że mię utrzymała! A ja, że w skarpetkach to w dół spadałam. Ale zebrałam w sobie siłę i wskoczyłam łapiąc zdezorientowawszy kota w pasie i zeskakując w dół. Stopy są w strasznym stanie, kot w trochę lepszym, ale nie bardzo, a to drzewo, to 20 letnia czereśnia, której najgrubszy pień ma 19cm średnicy. Zrobiłam ten czyn sama, bo by mnie rodzice za wypuszczenie kota zabili. Na razie nic się nie wydało. FUCK YEAH!
dobrze, że się nie połamałaś ;)
OdpowiedzUsuńto nie jest mój kotek ;)
OdpowiedzUsuń